kto zaznał ubóstwa, wie. Zna lęki: co będzie jutro, skąd wezmę na obiad, nie mam na papierosy. Gorsze jednak niż dotkliwość materialnych braków jest uczucie poniżenia i wyłączenia. Tam gdzie wszyscy są ubodzy, względnie łatwo jest znosić niedostatek. Trudniej, kiedy każda mijana restauracja przypomina, że mogą tam chodzić wszyscy tylko nie ja, bo jest dla mnie za droga, kiedy wstydzę się, przekraczając próg pluszowego hotelu, bo po oczach fagasów odgaduję, że wiedzą o stanie mojej kieszeni, kiedy nawet zapłacenie za kawę urasta do rozmiarów problemu, choć inni nie myślą nawet o takich drobiazgach. (...) łapię się na przyzwyczajeniach nabytych w chudej młodości. Na widok białych obrusów w restauracji mam odruch ucieczki, myśl, że mógłbym kupić bilet metra pierwszej klasy zamiast drugiej po prostu się nie pojawia. A jakie siły sprawiły, że przez większą część życia miałem dość, jak na moje potrzeby, pieniędzy, a nawet mógłbym uchodzić za szczęściarza, po prostu nie rozumiem, tyle że boję się po fakcie, jak w snach o maturze252.