Pracowała tam Sheba Goodman, do której nieraz trafiali polscy petenci, licząc jeśli nie na zrozumienie wszystkich swoich środkowoeuropejskich problemów, to w każdym razie na szczodrość. Zygmunt Hertz wspominał: „najmilsza Sheba nie widziała żadnej różnicy między Mackiewiczem (Józefem) a Mickiewiczem (Adamem), jak się starałem dla (oczywiście) Mackiewicza o jakiś pieniądz. Forsę dała i jak jej tłumaczyłem, machnęła ręką: »It’s all the same for me«”